Przedsiębiorstwa energetyczne, które zamierzałyby skorzystać z derogacji z art. 10c Dyrektywy 2003/87/WE muszą realizować inwestycje w zakresie „modernizacji i poprawy infrastruktury” i „czystych technologii”. Jednocześnie wartość inwestycji z zakresu „dywersyfikacji struktury energetycznej i źródeł dostaw” powinna odpowiadać „w możliwym zakresie” wartości rynkowej ewentualnie otrzymanych bezpłatnych uprawnień. Jak wiadomo, w tym celu mogą być brane pod uwagę inwestycje podjęte od dnia 25 czerwca 2009.

Inwestycje te muszą być ujęte w krajowym planie inwestycji a plan zatwierdzony przez Komisję Europejską.

 

Jak widać, droga do nieodpłatnych uprawnień dla polskiej elektroenergetyki po 2013 r. jest jeszcze bardzo daleka a i jest obawa, że wartość nie wszystkich dzisiaj planowanych, czy nawet już realizowanych inwestycji, będzie mogła być uwzględniona w ww. celu. Ta obawa – z punktu widzenia powyżej przytoczonych celów - dotyczy w szczególności inwestycji w bloki opalane węglem.

 

Pakiet klimatyczny jako narzędzie prawne służące realizacji określonej polityki jest generalnie pomyślany jako wehikuł do generowania nowych technologii produkcji energii.

Zgodnie z przygotowanym przez KASHUE dokumentem „ZADANIA WYNIKAJĄCE Z NOWYCH REGULACJI DOTYCZĄCYCH REDUKCJI EMISJI GAZÓW CIEPLARNIANYCH W UNII EUROPEJSKIEJ DYREKTYWA EU ETS & DECYZJA NON ETS” (opublikowanym na stronie www KASHUE) dla przygotowania krajowego planu inwestycyjnego (art. 10 c ust. 1), w tym wyboru podstawy przydziału uprawnień (emisje historyczne, czy wskaźniki) oraz podjęcia decyzji o ograniczeniu ich zbywalności przewidziano termin do dnia 31 marca 2010 r.

Przewidując przyszłe możliwości eksportu tych technologii twórcy pakietu klimatycznego postrzegali je zapewne jako szansę na utrzymanie poziomu życia Europejczyków w globalnym wyścigu o innowacje.

 

Jest jasne, iż innowacje wymagają finansowania i to potężnego. Procedury legislacyjne nie przewidują możliwości wprowadzania kosztów bez wskazania źródła ich finansowania. W pakiecie klimatycznym źródłem finansowania innowacji są dochody z przyszłych aukcji uprawnień do emisji CO2 (EUA).

 

Państwa członkowskie UE mają prawo autonomicznie określić sposób wykorzystywania dochodów uzyskanych ze sprzedaży uprawnień do emisji CO2 na aukcji, z tym iż około 50 % tych dochodów ma być przeznaczone na „zazielenienie” gospodarki a konkretnie mówiąc cele enumeratywnie wyliczone w art. 10 ust. 3 Dyrektywy 2003/87/WE. Piszę „około”,  ponieważ w nowych krajach członkowskich będzie to trochę więcej (w sprawie szczegółów patrz art. 10 ust. 2 i 3 Dyrektywy).

 

Wśród celów wskazanych w art. 10 ust. 3 Dyrektywy 2003/87/WE (na które musi być wydane ponad 50 % dochodów z aukcji uprawnień do emisji CO2) są m.in. redukcja emisji gazów cieplarnianych, rozwój energii ze źródeł odnawialnych, „rozwój innych technologii przyczyniających się do przejścia do bezpiecznej i zrównoważonej gospodarki niskoemisyjnej”, zwiększenie efektywności energetycznej, tzw. LULUCF, termomodernizacja budynków, CCS oraz „dostarczenie wsparcia finansowego w celu uwzględnienia aspektów społecznych w przypadku gospodarstw domowych o niższych i średnich dochodach”.

 

Tak więc można strywializować, iż chodziło o to, aby państwa Unii miały środki finansowe na rywalizację m.in. z Chinami, które obecnie przeznaczają największe nakłady „zazielenienie” gospodarki.

 

W nowych krajach członkowskich Unii (m.in. w Polsce) te środki będą prawdopodobnie znacznie mniejsze – a to za sprawą Art. 10c ust. 2 Dyrektywy.

 

Nowe kraje członkowskie (z których niektóre są w znacznym stopniu uzależnione od węgla - oprócz Polski jak wiadomo m.in. Czechy) wywalczyły sobie w październiku 2008 r. w pakiecie klimatycznym zapisy tzw. derogacji z art. 10c Dyrektywy 2003/87/WE - tj. tymczasowe nieodpłatne przydziały EUA dla elektroenergetyki (cały czas jeszcze niepewne niestety).

 

I wspaniale – kłopot tylko w tym, iż (jak stanowi art. 10c ust. 2 zdanie pierwsze Dyrektywy) przydzielone przejściowo na podstawie tej derogacji bezpłatne uprawnienia są odejmowane od liczby uprawnień, jakie dane państwo członkowskie mogłoby w zamian sprzedać na aukcji.

Tym samym pula środków, którą Polska będzie mogła przeznaczyć na unowocześnienie gospodarki i źródeł energii będzie znacznie niższa, niż w państwach członkowskich, które nie korzystają z derogacji z art. 10c.

 

I to zaskakuje, ponieważ logicznie mogłoby się wydawać, iż kraje, których gospodarka jest w znacznym stopniu uzależniona od węgla wymagają większych środków na jej „zazielenienie” niż państwa, które już dzisiaj są stosunkowo są „niskoemisyjne”. W wyniku art. 10c ust. 2 Dyrektywy stworzono jednak mechanizm odwrotny, który powoduje, iż Polska na szczeblu centralnym będzie dysponować znacznie mniejszą pulą niż inne kraje członkowskie.

 

Zważmy, iż wśród celów, na jakie mogą w świetle Dyrektywy być przeznaczane dochody z aukcji jest rozwój „zielonych” technologii (R&D) – tj. dziedzina, w której cały świat w tej chwili intensywnie konkuruje. Na tych właśnie technologiach (m.in. biogazowni) niektórzy już dzisiaj świetnie zarabiają. Pula nakładów przeznaczonych na wspieranie innowacji w tym zakresie w Polsce będzie znacznie mniejsza – w wyniku „nieszczęśliwego” zapisu w zdaniu pierwszym cyt. art. 10 ust. 2.

 

To jedna strona medalu - powiedzą niektórzy. Jest przecież jeszcze art. 10c ust. 1 Dyrektywy, który mógłby być potencjalnie mechanizmem wyrównującym opisywany wyżej paradoks. Tak jednak nie jest. Dlaczego?